Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna  Zaloguj  Rejestracja
A mówili "Zaciągnij się...."
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna -> Misje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Chudeusz
Game Master



Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:21, 11 Mar 2007    Temat postu:

Ciche westchnienie wyrwało się z piersi kobiety. Czemu ci mężczyźni muszą na każdym kroku demonstrować swoją niezależność. Widocznie ten typ tak ma. Charisma zdawała sobie sprawę że jeżeli zmusi Wyatta do pracy dla niej ten zdradzi ją przy pierwszej okazji. Ze sztucznym uśmiechem na pięknych wargach zwróciła sie do raidersa.
- Zatem doradzam zwiedzenie dzielnicy handlowej. Mamy tu niemal wszystko co sobie zażyczysz. - ton głosu zmienił się nagle na lodowaty profesjonalny szept.
- Zastanów się jednak dobrze przed podpisaniem kontraktu, tutaj znacznie łatwiej znaleźć wrogów niż przyjaciół.

Kobieta wstała i nie oglądając się za siebie wyszła z pomieszczenia zmysłowo kołysząc biodrami. Dopiero po jej zniknięciu Wyatt mógł podjąć dalsze decyzje dotyczące pobytu w mieście. Zostały dwie dzielnice Kupcy i Slaversi. Z racji posiadania niezłego ładunku niewolników niezłym pomysłem mogło okazać się odwiedzenie tej dzielnicy w pierwszej kolejności.
Ludzie Wyatta dopili już kolejkę i czekali teraz na swojego szefa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wyatt Kowalsky
Bandyta



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ukrytej bazy :]

PostWysłany: Nie 22:43, 11 Mar 2007    Temat postu:

Przez chwilę Wyatt chciał wstać i pójść za nią, ale opamiętał się mrucząc pod nosem tak by nikt tego nie słyszał:

- I tak wolę zarówno brunetki jak i rude od blondynek.

Jak tylko wszyscy skończyli dopijać swoje trunki przywódca wstał i ruszył ku wyjściu z tego przybytku. Teoretycznie pierwszy klub był całkowitą klapą i zmarnowanym czasem, ale w gruncie rzeczy pozwolił w pewnym stopniu zrozumieć strukturę tego miasta. Wyglądało na to, że tak czy inaczej będzie musiał współpracować z Carismą, skoro to ona rządziła dzielnicą w której teraz się znajdowali. I tak miała układy w handlowej więc zakup broni nie będzie problemem, a łowcy niewolników powinni kupić towar bez względu na to dla kogo będzie pracował. Chyba, że wzgardzą tym co ma do zaoferowania.

Wychodząc zobaczył jakiegoś psa sikającego na koło samochodu. "O nie, tego za wiele" - myślał sięgając dłonią do kabury. W mgnieniu oka uniósł i wycelował. Spust jego 7,62-ki chodził jak zwykle bez zarzutu. W momencie przyciśnięcia dłoń lekko podskoczyła do góry, ale nie miało to wpływu na celność pocisku. Trafiony w tułów zwierzak rozbryzgał się na wszystkie możliwe strony. Tylko lekko podrygujący ogon pozwalał jeszcze określić gatunek do jakiego należały zwłoki:

- Czy ja zawsze muszę wszystko robić sam? Czemu nikt się tym pchlarzem nie zajął?
- No bo szefie...
- Bez znaczenia. Jedziemy pozbyć się naszych drogich przyjaciół. Potem zakupić trochę nowych zabawek i wieczorem pewnie wrócimy do tej dzielnicy trochę się zabawić.
- Wiwat Wyatt!


I powtórnie cała ekipa powoli ruszyła przed siebie. Żeby nie tracić czasu na nawracanie kolumna objechała budynek przywódczyni tutejszego gangu. Dając tym samym okazję do zebrania niezbędnych szczegółów...tak na wszelki wypadek. Lekko podchmielony Kowalsky zrezygnował z prowadzenia motocyklu i usiadł na miejscu pasażera pierwszego Hummera. Musiał w spokoju przeanalizować sytuację by wyciągnąć jak największe korzyści przy minimalnym nakładzie sił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chudeusz
Game Master



Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:20, 18 Mar 2007    Temat postu:

Wyatt wsiadł do samochodu odprowadzany przez załzawione oczy małej dziewczynki której właśnie zastrzelił przyjaciela. Mały konwój wyruszył w popołudniowym skwarze w kierunku siedziby handlarzy niewolników. pozostawiając po sobie parę flaszek koleiny w piachu i psie ścierwo, i smutek.
Dziewczynka podeszła do kałuży krwi i pozbierała swojego pieska, zapewne chcąc go pochować.
- Mówiłem gówniaro pilnuj kundla. Nawet zupy się z niego teraz nie ugotuje.
Ojciec potrafił pocieszać jak mało kto - Zakop go gdzieś i się umyj wyglądasz jak rzeźnik.
Dziewczynka nie była jedyną osobą obserwująca odjazd raidersów.
Charisma delikatnie odsunęła się od okna. Zapowiadało się ciekawe rozdanie.

Zostawiając za sobą tumany kurzu, kawalkada gnała w kierunku Wielkiego piętrowego magazynu ozdobionego olbrzymim napisem " Slave Market" namalowanym niechlujnie białymi literami. Na dachu magazynu widać było wieżyczki obsadzone przez pojedynczych slaversów z karabinami. na dachu widać było również rodzaj wysokiego płotu.
Sam budynek wyglądał na przygotowany na długotrwałe oblężenie, parter był całkowicie zabarykadowany wszelkimi dostępnymi materiałami. Dopiero na pierwszym piętrze pojawiały się strzelnice i okna. Za wjazd robiły szerokie drzwi magazynu zapewne zamykane w jakiś bliżej nieokreślony sposób. Wyatt postanowił wejść do środka zostawiając resztę konwoju na zewnątrz.

Sytuacja się powtórzyła, ponownie czterech ochroniarzy pomaszerowało za swoim przywódcą przekraczając bramę budowli. No tak w środku w olbrzymim parkingu znajdowało się centrum handlowe, W prowizorycznych klatkach stali siedzieli lub leżeli niewolnicy wszelkich płci i gatunków.
Wyatt zauważył tez robiący za mobilną bramę opancerzony autobus. Stary dobry Greyhound w nowej niewdzięcznej roli. Sadząc po opancerzeniu które przyczepili do niego Slaversi jego prędkość maksymalna wynosiła z 10 mil na godzinę.
Wyatt wszedł głębiej i już po chwili pojawił się przy nim mały wyszczerzony człowieczek

- Pan kupuje czy sprzedaje?? - Szczurze oczka przebiegły po ciele Raidersa jak gdyby oceniając jego wartość rynkową.
- Sprzedaję - Wyatt nie okazywał żadnych emocji, - hurtowo
- Doskonale! doskonale,
- człowieczek złapał za ramię Wyatta lekko je ściskając, ułamek sekundy później już wiedział ze popełnił błąd.
- UUUuuuuuu!! - jęczał zwijając się na ziemi i trzymając za rozwalony nos sprzedawca niewolników.

- Prosiłbym o nie bicie moich ludzi, to się może okazać bardzo niezdrowe, Ołów szkodzi. - Mężczyzna około czterdziestki schodził powoli po schodach Już na pierwszy rzut oka było widać że to on rządzi w tym budynku. Schludnie ubrany i czysty wyraźnie kontrastował z całością otoczenia. co ciekawe na pierwszy rzut oka mężczyzna wyglądał na nieuzbrojonego, jedynie szpicruta trzymana pod pachą wyglądała na jakakolwiek broń.
Wyatt jeszcze nigdy nie spotkał się z tak groteskowo wyglądającym okazem szumowiny.

Kopniak wymierzony w udo szczurkowatego mężczyzny podniósł go na nogi.
-Spier%^j nie chce cię tu widzieć. -Przybysz zwrócił się do Wyatta
- Jestem hrabia Monte Christo, z rodu Le koniak. -Patetyczny ton głosu sugerował nie pełny stan władzy umysłowych. - Kim jesteś i w dlaczego bijesz moich podwładnych.
- Jestem, Wyatt. Dotknął mnie.
- Zaprawdę niewybaczalne przewinienie karzę go wychłostać. -
Egzaltowany ton mężczyzny wzniósł się niemal do pisku. - Interesy zapewne sprowadzają Cię tu. Zatem cóż mogę Ci zaoferować.
- Blachy, dużo blach. -
Raiders skinął ręką i z ciężarówki zaczęli wysypywać się niewolnicy. chwilę później dołączyły do nich kobiety z drugiego pojazdu.

-Za wszystkich chcę 50 tysięcy, jeżeli chcesz się targować, nie będę się się szarpać o każdą blachę, pojadę gdzie indziej. - Krótkie i zwięzłe stwierdzenie raidersa nie pozostawiało zbytniego pola manewru.
Hrabia podszedł do stojących w szeregu dzikusów oglądając ich uważnie.
Sprawne oczy wychwytywały każdy szczegół oceniając ich wartość rynkową.
- Dam 40 tysięcy, to dzikusy, nic nie umieją i trzeba je tresować a to kosztuje. - Hrabia odwrócił się w stronę Wyatta.
- Są warci dwa razy więcej. Zabieramy się chłopaki.
- dobra 50 tysięcy

Hrabia wyciągnął dłoń w kierunku raidersa oczekując na dobicie targu.
- Blachy zostaną dostarczone w ciągu godziny, zachęcił do przybicia umowy a my przez ten czas będziemy mogli porozmawiać Panie Wyatt.

Obaj mężczyźni stali naprzeciwko siebie oczekując na ruch Wyatta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wyatt Kowalsky
Bandyta



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ukrytej bazy :]

PostWysłany: Nie 20:27, 18 Mar 2007    Temat postu:

- To mi się podoba u Ciebie mości Hrabio. Przynajmniej szybko załatwia się z Tobą interesy bez zbędnego pytania. Dwaj ludzie interesu zawsze znajdą wspólny język - mówił morderca uśmiechając się. Człowiek z którym właśnie przebywał, może i był dziwakiem, ale przy tym był pokrewną Wyattowi duszą.

- Nie będziemy chyba jednak tak stać? Godzina to trochę dużo czasu.
- Ależ oczywiście, zapraszam do mojego gabinetu. Choć to zaproszenie tyczy się tylko Ciebie.
- Jasna sprawa. Chłopaki –
powiedział odwróciwszy się – zajmijcie się czymś pożytecznym.
- To znaczy?
- A co mnie to obchodzi. Wykażcie się inicjatywą.
- Czym?
- Wypijcie sobie -
rzucił zrezygnowany.
- Aaa...Trzeba tak było od razu szefie.

- Zatem, za panem.
– powiedział nie zwracając większej uwagi na podwładnych.

Droga na górę minęła w całkowitym milczeniu. Zdziwiło to trochę Kowalsky'ego, który spodziewał się jakich komentarzy dotyczących budowli jak przystała na lekko walniętego właściciela.

Pokój do którego zaprowadził gospodarz był bardzo gustownie urządzony. To znaczy bandyta nie miał pojęcia co to jest gustowne urządzenie pokoju, ale to co zobaczył widział w jakiejś starej gazecie jeszcze sprzed czasów wojny. Drewniane wielkie ciężkie meble. Olbrzymi zyrandol przyozdobiony niezliczoną ilością klejnotów, dywan w przeróżne wzory. Jeśli hrabia z rodu Le Koniak chciał by jego rozmówca poczuł się nieswojo to dokonał tego w 100 %. Wyatt próbował się odezwać, ale to miejsce było tak inne od wszystkiego co widział do tej pory, że nie wiedział co powiedzieć. Sytuację uratował gospodarz:

- Napije się pan wybornego koniaku. W gruncie rzeczy nie zostało mi dużo trunku, ale dzisiejszą transakcję wypada mi uznać za udaną.
- Z miłą chęcią.


Hrabia i tak nie czekał na odpowiedź, najwidoczniej nie przywykł by ktoś taki jak bandyta z pustkowia mógł mu w czymkolwiek odmówić. Podszedł do jednej z szaf, po czym otworzył ją ukazując olbrzymią kolekcję przeróżnych butelek:

- O tutaj jest – mówił bardziej do siebie niż do gościa sięgając po pękatą butelkę już w połowie opróżnioną.

Druga ręka chwyciła dwie nieskazitelne czyste szklanki. To zdumiało raidersa jeszcze bardziej. Nigdy w życiu nie widział tyle czystych szklanek co tego dnia. Doprawdy dziwaczna mieścina na środku pustyni. Podając nalaną szklankę Hrabia wzniósł tost:

- Za udane interesy Wyatt. Obyśmy jeszcze nie raz mogli wznieść tost w tym pomieszczeniu.

Nie odzywając się Kowalsky przechylił szklankę i wlał w siebie całą zawartość. Ku swemu zdziwieniu zaobserwował, że rozmówca nie wypił całości tylko wziął mały łyk po czym odstawił szklankę zachęcając do zajęcia miejsca przy małym stoliku na swego rodzaju sofie. Wzrok Monte Christo cały czas kierował na pustą szklankę. Raiders zdał sobie przez to sprawę z popełnionej właśnie gafy. Chcąc odwrócić uwagę od trunku przemówił:

- Chciałeś porozmawiać o czymś konkretnym zapraszając mnie tutaj? Ja sam szukam kupców zainteresowanych dużą gotówką mających od ręki sprzęt możliwie każdego kalibru. Dodatkowo szukam osób zainteresowanych przemierzaniem pustkowi, nie wiesz czy nie znajdę takich w tej miejscowości?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chudeusz
Game Master



Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:37, 18 Mar 2007    Temat postu:

Hrabia westchnął cichutko i ujmując dwoma palcami kieliszek upił przeszło połowę. Wykazując się olbrzymim poświęceniem. Ten barbarzyńca mógł być przydatny w dodatku wydawał się być inteligentny, przynajmniej zdał sobie sprawę z popełnionej gafy. No cóż nie każdy jest dżentelmenem.

- Zatem interesuje Cię zakup broni dużych ilości broni...

Hrabiemu gwałtownie przerwano, jeden z jego ludzi wszedł do pokoju bez pytania otwierając drzwi.

- Panie hrabio wybacz najście! Mam ważne wieści.
- Oby, wybaczysz ale toczę tutaj małą wojnę...
- ten człowiek to Wyatt Kowalsky rozmawiał z Charismą zanim tu przyjechał. Na pewno chce Cię zabić.


Hrabia spojrzał na Wyatta z niewysłowionym uczuciem bezsilności i załamania po czym jednym szybkim ruchem skręcił kark posłańca.

- Otaczają mnie sami kretyni, przepraszam za niego.

Le Koniak zadzwonił małym dzwoneczkiem i w pokoju pojawiło się dwóch służących którzy bez zbędnego zdziwienia usunęli ciało. Hrabia z niepokojem sprawdził stan dywanu na szczęście nie zostały żadne ślady.

Zakładam ze Charisma poprosiła Cię żebyś mnie zabił a ty odmówiłeś, inaczej już leżałbym martwy. W każdym razie mam dla Ciebie lepsza propozycję. Znacznie lepsza propozycję.


Hrabia Monte Christo odwrócił leżącą na stoliku książkę, jednak Wyatt zdążył przeczytać jej tytuł, brzmiał znajomo "Hrabia Monte Christo" Alexa... Hrabia upił nieco koniaku po czym odwrócił się do Wyatta plecami i zaczął mówić.

- Charisma i ja.. Kiedyś rządziliśmy miastem, chroniliśmy je i opiekowaliśmy się mieszkańcami, jednak ona nie rozumiała moich potrzeb, to tylko kobieta. W każdym razie nasze drogi rozeszły się a wraz z nią odeszło kilku moich ludzi, kilku innych zginęło. Kilku miało poważne problemy z dyscypliną, jednak utrzymałem wszystko w mych dłoniach. Zjednoczę to miasto i przywrócę tu ład i porządek, Stworze z niego największe centrum handlu niewolnikami w nowym świecie. A ty możesz mi pomóc w tym dziele.

Hrabia spojrzał ponownie na Wyatta W jego oczach gorzał ogień. Szaleństwo czy może wizja przyszłości. tego Wyatt nie był pewien jednak Hrabia kontynuował ognistą przemowę patrząc na Raidersa.

- W mieście są trzy siły, Dwie z nich już poznałeś trzecią jest Wong. On trzyma całe południe Shreveport, dzielnice handlarzy i kupców. To Japończyk ale honorowy przeciwnik. Jest neutralny w naszej wojnie. Czeka aż sie nawzajem powybijamy. Jego ludzie niestety są najsilniejsi i najlepiej wyszkoleni. Jednak gdyby udało się zjednoczyć moich ludzi i żołnierzy Charismy z łatwością bym go pokonał. Dziwka jednak nie chce współpracować. PRAGNIE MOJEJ GŁOWY! Sam rozumiesz ze to dyskomfortowa sytuacja. Dlatego ty i twoje zdolności mogą mi się przydać.

Le koniak zaczerpnął oddechu, usiadł i nagle stał sie bardzo rzeczowy.

- Chce żebyś porwał Charismę, bez większego hałasu i przyprowadził ją tutaj. I chcę żebyś zabił Starka. Gdy to zrobisz, bez trudu zjednoczę moich dawnych ludzi i zaatakuję Wonga. Wtedy będziesz mógł rekrutować wszystkich ludzi którzy zechcą z Tobą wyruszyć. Jako zapłatę zaoferuję Ci broń która jest teraz w posiadaniu Wonga.


Hrabia ochłonął przez chwilę wyglądał jakby się wyłączył i zapadł w letarg, odreagowywał przydługą tyradę. Wyatt przez ten czas mógł spokojnie obmyślić odpowiedź i zastanowić się co może oferować Wong.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wyatt Kowalsky
Bandyta



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ukrytej bazy :]

PostWysłany: Śro 11:21, 21 Mar 2007    Temat postu:

Wyatt podrapał się po brodzie. Zarost był już na tyle twardy i szorstki, że mógłby służyć jako papier ścierny. No tak, przecież ostatni raz golił się przed wyjazdem z ich nowej bazy. Przez krótką chwilę raider wyłączył się z rozmowy i pomyślał o swoim nowym domu. I tak nie będzie mógł tam zbyt często przebywać, ale teraz przynajmniej miał jakieś miejsce do którego mógł wracać.

- Hrabio, zdaję mi się, że pokładasz zbyt duże zaufanie w moje możliwości. Większość z moich ludzi jest zbyt daleko od miasta bym mógł ich tutaj ściągnąć. Sam wiesz jak silną obstawę ma Charisma, ciężko będzie ją tu przyprowadzić. Nie mówię, że tego nie zrobię, ale nie mogę dać Ci gwarancji, że to się uda tak jak byś sobie tego życzył.
- Jak poinformował Cię twój...ekhm.. podwładny. Byłem już u Charismy i widziałem jak dobrze się zabezpieczyła. Na dodatek skoro ty wiesz, że ja byłem u niej, ona już wie, że my tutaj rozmawiamy. Będzie bardzo nieufna wobec mnie. Nie mniej nie uważam tego za niewykonalne. Jeśli będę miał okazję spróbuję to zrobić, jeśli nie... po prostu odjadę dalej na pustynię.


Teraz Wyatt przerwał swój wywód by zaczerpnąć powietrza. Kiedy zauważył, że rozmówca już zabiera się do odpowiedzi szybko dodał:

- Chyba, że masz jakieś dodatkowe informacje jak niepostrzeżenia dostać się do jej bazy. Jacyś przekupieni podwładni, budynki do których chadza regularnie. Obaj doskonale zdajemy sobie sprawę, że na obcego zwraca się baczniejszą uwagę niż na mieszkańca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chudeusz
Game Master



Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:56, 25 Mar 2007    Temat postu:

Hrabia zaśmiał się cicho.Po czym miękkim ruchem ponownie napełnił kieliszki wybornym alkoholem. Upił delikatnie łyczek po czym zwrócił się do Wyatta tłumacząc mu szczegóły swojego zawiłego planu.

- Widzisz większość z ludzi Charismy pracowała dla mnie podobnie jak większość moich siepaczy słuchała Charismy. Jesteśmy sobie potrzebni. Jednak pewne sprawy natury osobistej


- Le koniak zamyślił się krótko i powiódł nieobecnym wzrokiem w kierunku jednych z drzwi znajdujących sie na przeciwległej ścianie

- Sprawy osobiste spowodowały że nasze drogi sie rozeszły. Charisma z pewnością wiele wie o moich poczynaniach, podobnie jak ja wiem o jej. Jednak Wong jest zupełnie z poza układu. On nie ufa nikomu a jego siatka wywiadowcza jest najlepsza. jeżeli ktoś byłby w stanie rozpracować jej ochronę to właśnie jego ludzie. Jednak on nie będzie ze mną współpracował Ty to co innego. Jesteś z zewnątrz. Jeżeli pokażesz mu swą siłę i bezwzględność być może wkradniesz się w jego łaski. A przez niego dotrzesz do Charismy.

Za każdym razem kiedy Hrabia wymawiał imię kobiety widać było ze jest ona jego obsesją. Człowiek szalony jest zawsze niebezpieczny, jednak czy człowiek szalony posiadałby tak doskonale działającą organizację i czy byłby w stanie sprawować kontrolę nad 1/3 miasta. Wyatt musiał dokładnie rozważyć wszelkie za i przeciw zanim zdecyduje się wykonać ruch. Tymczasem jednak Le Koniak kontynuował.

-Jeżeli udałoby Ci się wywabić Charismę ze swej kryjówki jej porwanie było by dziecinnie łatwe. Dysponuję szeroką gamą środków obezwładniających, w tym niewykrywalnych w jedzeniu czy piciu.


- Hrabia zobaczył ukradkowe zerknięcie Wyatta na swój kieliszek i wybuchnął śmiechem.

-Hehehehaha! Istnieją prostsze sposoby wierz mi. Poza tym dolanie trucizny do tego wybornego trunku byłoby strasznym marnotrawstwem prawda?? Pracując dla mnie masz się czego obawiać. Najlepiej zrobisz jak Wyruszysz teraz do Wonga Pozbyć się nadmiaru gotówki i dozbroić swoich ludzi. Jeżeli uda Ci się go przekonać ze nie pracujesz dla mnie lub dla Charismy podda Cię próbie. Jak przeżyjesz zyskasz dostęp do jego siatki wywiadowczej. A wtedy Mój plan będzie miał duże szanse powodzenia.

Z jakiegoś powodu Hrabia nie przejmował się tym że Wyatt może go zdradzić, Spokojnie wyjawiał Przybyszowi swoje sekrety i pany jak gdyby wiedział coś o z czego Raider nie zdawał sobie jeszcze sprawy. Hrabia wstał i podszedł do okna spoglądając na spalone słońcem miasto z niewielkimi grupkami ludzi wynurzającymi się spośród zabudowań. popołudniowe słońce nie piekło tak jak wcześniej a czas spędzony u Hrabiego nieco się wydłużył.
Hrabia zadzwonił małym dzwoneczkiem i do pomieszczenia wszedł jeden z Slaversów niosąc dwa spore worki wypełnione blachami.

- 25 000 blach w każdym, można przeliczyć.
- odłożył worki na stół i odszedł.

- Oto Twoja zapłata Wyatt, możesz śmiało przeliczyć ale gwarantuję moim słowem że jest tam równo 50 tysięcy. To chyba wszystko. Zastanów się dobrze nad tym co powiedziałem. Bez względu na to jaką podejmiesz decyzję jutro rano ktoś się z Tobą skontaktuje.

Hrabia skłonił się lekko dając w ten sposób znać że nie ma nic więcej do dodania. Nie wypraszał jednak swego gościa Delektując się resztką Wybornego trunku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wyatt Kowalsky
Bandyta



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ukrytej bazy :]

PostWysłany: Pią 12:43, 30 Mar 2007    Temat postu:

To wszystko powoli zaczynało przerastać Wyatta. Chciał tylko spieniężyć towar, rekrutować kilka osób oraz kupić broń. A pierwszą rzeczą jaka go spotkała w tej mieścinie były jakieś dziwne gry pomiędzy przywódcami poszczególnych gangów. Teraz przynajmniej miał gotówkę i mógł zabrać się za zakupy i naprawę części sprzętu:

- Oczywiście zastanowię się nad tą propozycją, jeśli będę miał możliwość to przyjdę do Ciebie następnym razem z Charismą, jeśli nie to z kolejnym transportem ludzi. Innych możliwości na razie nie przewiduję. Dziękuję za udaną transakcję i mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy – powiedział wyciągając rękę do hrabiego.

Le Koniak również wyciągnął swoją prawicę. Przy uścisku Wyatt jeszcze raz spostrzegł jak silnym jest ten człowiek przy braku jakichkolwiek oznak. Możliwe, że również tylko zgrywał się na ograniczonego umysłowo, a naprawdę pod tymi włosami krył się wyjątkowo przebiegły umysł. Jak już raider nie raz zauważył, na pustkowiu pozory były ostatnią rzeczą po których można było sądzić innych ludzi.

- Ja również mam taką nadzieję. Trafi pan sam do wyjścia?
- Tak oczywiście.


Kowalsky chwycił oba worki. 50.000 było dużo cięższe niż przypuszczał, ale był to nad wyraz przyjemny ciężar z którym ciężko będzie się rozstawać. Jednak wraz z myślą możliwości jakie dawała ta gotówka uśmiech znowu wypłynął jego zarośniętej twarzy.

Na dole już wszystko było gotowe. Wyatt wrzucił oba worki do hummera po czym dał rozkaz wyruszenia do ostatniej dzielnicy. Myśląc o możliwościach jakie go spotkały bawił się swoim pistoletem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chudeusz
Game Master



Dołączył: 01 Kwi 2006
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:02, 09 Kwi 2007    Temat postu:

Kawalkada ciężarówek pomknęła w kierunku ostatniej już dzielnicy miasta. Wyatt nieźle się obłowił jednak coś nie dawało mu spokoju. Hrabia, ciężko było rozgryźć tego człowieka.

Tymczasem Le Koniak spoglądał ze swojego apartamentu na odjeżdżającego raidersa. Zrobił doskonały interes, za same kobiety zarobi 50 Kawałków sprzedaż mężczyzn będzie czystym zyskiem. Trzeba tylko przećwiczyć nowy nabytek. Hrabia odwrócił się i z uśmiechem podniósł szpicrutę, czekało go nieco pracy...

Wyatt dotarł do dzielnicy kupieckiej stosunkowo szybko przejeżdżając przez wrota z błędnym napisem "Markedplace" Królestwo Wonga wyglądało niepozornie i sielankowo. Wszędzie było czysto i schludnie. Wyatt miał dziwne wrażenie że coś tu mocno nie gra. I rzeczywiście nie grało. Ledwie ciężarówki zatrzymały się przed jednym z niskich budynków a już przed raidersem stał trzyosobowy komitet powitalny.

Młody mężczyzna schludny i zadbany wyglądał na zwykłego cywila. Co ciekawe Kowalsky nie zauważył u niego żadnej broni. Podobnie jak u dwóch towarzyszących mu podobnie ubranych osobników.

- Jestem Mark Wong. Przysyła mnie Mr. Wong aby pana powitać Panie Wyatt Kowalsky. Mr. Wong życzy sobie pana widzieć.


Na lekko zaskoczone spojrzenie Wyatta młodzieniec odpowiedział z uśmiechem.

- Znak Adriana jest znany na pustkowiach, pozdrowienia przesyła córka Mr. Owena.
- W głosie młodzieńca była łagodna ironia.

Oczywiście po spotkaniu z Mr Wongiem Będzie pan mógł dokonać zakupów a może nawet skorzystać ze specjalnej oferty naszych magazynów. Jednak na razie zapraszam ze sobą.

Wyatt nie widział zbytniego sensu w opieraniu się i ruszył za trójką mężczyzn nie zostawiając jednak broni. W pewnym oddaleniu za szefem podązała czwórka ochraniających go raidersów.
Gdy dotarli do niewielkiego przysadzistego budynku mężczyźni zatrzymali się.

- Dalej musisz iść sam, kultura nakazuje zostawić tutaj broń.


Ręka mężczyzny wskazywała na stojak. Wyatt z wyraźnym ociąganiem się odłożył strzelbę i 223. Mark uśmiechnął się tylko lekko i coś powiedział w nieznanym Wyattowi języku. Natychmiast zjawiły się dwie młode kobiety których wygląd zdradzał azjatyckie pochodzenie. Gestami nakłoniły Raidersa aby szedł za nimi. Wewnątrz domu panował miły chłód. Po przekroczeniu drugich drzwi oczom Przywódcy Raidersów ukazał się dziedziniec skrywający piękny kamienny ogród oraz dziwne papierowo wyglądające ściany, Kobiety odprowadziły go do jednych z przesuwanych drzwi po czym skłoniły się i uklękły pod drzwiami umożliwiając Wyattowi wejście do wnętrza.

W środku na dziwnie wyglądających matach siedział Azjata. Wyatt pobieżnie ocenił wiek mężczyzny na jakieś 50 -60 lat, nieco za nim Klęczała młoda kobieta ubrana w dziwny strój. żadne z nich nie wyglądało na uzbrojone. Naprzeciwko Wonga stał pojedynczy niski zydel. To właśnie do niego Raiders skierował swe kroki. Wong dłonią pozwolił Wyattowi usiąść po czym przemówił.

- Zapewne zapoznał się pan z obojgiem moich oryginalnych sąsiadów. Charismą i hrabią Le Koniak. Jestem pewien Że hrabia Poczęstował pana niezłym trunkiem, i przedstawił wspaniała wizję podboju miasta. - Proszę się nie przejmować, to szaleniec ale całkiem nie groźny szaleniec. Tak na prawdę chodzi mu tylko o tę kobietę, Charismę. Biedak nie potrafi znieść odrzucenia.

Mr Wong mówił powoli z dziwnym akcentem, jego wiedza była ogromna i Wyatt zdał sobie sprawę że ma do czynienia z prawdziwym władcą miasta.

- Nie mam nic do handlarzy niewolników czy burdeli Charismy, jednak te ciągłe podchody mnie już nużą. A pańska reputacja podsunęła mi pewien pomysł. Pomogę panu w wykonaniu jednego ze zleconych zadań.
Proszę zatem wybierać i wybierać mądrze, chyba ze ma pan jakieś pytania Mr Wyatt.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Wyatt Kowalsky
Bandyta



Dołączył: 15 Kwi 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ukrytej bazy :]

PostWysłany: Wto 17:54, 10 Kwi 2007    Temat postu:

Wyatt ciężko westchnął. Zbyt ciężko, jego rozmówcy musieli zwrócić na tą uwagę, ale on miał już tego wszystkiego po dziurki w głowie. Jego przechlany przez hektolitry alkoholu mózg powoli zaczynał się gubić w tych zakulisowych rozgrywkach miasteczka. Przynajmniej zrealizował jeden z celów swojej wyprawy i pozbył się balastu. Kto będzie tutaj rządził nie miało absolutnie żadnej różnicy. Każde z trzech było pewnych swego, zgodnie z dewizą prawa pustyni najsilniejszy powinien wszystkimi władać, a kto to będzie już było bez znaczenia. Charima nic nie zdołała zaoferować, hrabia był stuknięty, ale interesy się z nim robiło dość przyjemnie, natomiast mały żółtek sprawiał wrażenia bardzo pewnego siebie:

- Zamieniam się w słuch Łong. Pewnie wiesz dokładnie po co tu przyjechałem, potrzebuję ludzi i broni mam gotówkę. Jeśli wiesz jak to wszystko połączyć jestem pewny, że będziemy mogli sobie wzajemnie pomóc. Nie wiem co chcesz osiągnąć – przechodząc samowolnie na ty, Wyatt może trochę się narażał, ale nie zważał na to. Chciał wrócić na pustynię, - ale to nie moja sprawa. Sądzę, że łatwiej będzie wykonać zadanie Le Konika. I tak mam jeszcze się spotkać z Charismą, a sprzedaż niewolników i kupno broni u Ciebie będzie dobrą wymówką. Na pewno będzie coś podejrzewać, ale jak mniemam sam masz jeszcze trochę pomysłów. Jeśli prawdą jest to co mówisz o hrabim to nie będziesz miał problemu by go powstrzymać nawet jeśli jego misterny plan ruszy do przodu. Dobrze mówię?

- Zanim odpowiedz pozwól, że spytam o coś jeszcze. Mam trochę niedziałającego poprawnie sprzętu. Charisma polecała mi kogoś w tej dzielnicy, ale nie pamiętam imienia. Może mój jakiś człowiek będzie pamiętał... nieważne. Skoro jestem u Ciebie, może polecisz kogoś ze swoich ludzi. Zapłacę uczciwie.


To miejsce było przerażające. Nigdy wcześniej nie widział tak pięknych ogrodów, coś w tym wszystkim było nie tak, ale kto to tylko powodowało, że raider chciał jak najszybciej dokończyć rozmów i przejść do działania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna -> Misje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
BBTech Template by © 2003-04 MDesign
Regulamin