Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna  Zaloguj  Rejestracja
"Frakcje"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna -> Baza Fallout - Holodyski
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Masakrator_pl
Administrator / GM



Dołączył: 29 Sty 2006
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Teraz jest tam krater...

PostWysłany: Nie 15:53, 26 Mar 2006    Temat postu: "Frakcje"

W Falloucie jest wiele różnych grup społecznych, a każda z nich jest udostępniona dla graczy.


Cywile, podróżnicy, handlarze
Ogół obywateli zamieszkujący post nuklearny świat. Najbardziej zróżnicowana grupa, gdyż w jej skład wchodzą [szarzy obywatele] ludzie, dzikusy [no niby też ludzie, ale bardziej zacofani], ghule, super mutanci, roboty... Jest to jakby neutralna nacja, mająca inny charakter w każdym mieście. Ich charakter może się wachać od prawych i zorganizowanych dawnych mieszkańców Krypt, po pełne przemocy, niesprawiedliwości i biedy społeczeństwo niewiele różniące się od bandytów.


Bandyci i inne "ścierwo pustkowi"
Tak obelżywie mówią o rabusiach, złodziejach, bandytach i innych inteligentnych [czyt. myślących] zagrożeniach czychających na pustkowiach. Bandyci są niemile witani prawie wszędzie, poza swoimi kryjówkami, które zazwyczj są fortecami umieszczonymi gdzieś na pustkowiach i paroma zdemoralizowanymi miastami. Przez swoje rozboje i napady ściągnęli na siebie uwagę Bractwa Stali.


Bractwo Stali
Najbardziej zaawansowane technologicznie ugrupowanie dążące do zjednoczenia pustkowi. Ich szeregi dzielą się na skrybów [mózgowców] i żołnierzy, których rangi od najniższej nazywane są tak: rekrut[kadet], giermek, rycerz, paladyn [a do tego dochodzą określenia młodszy lub starszy]. Obecne Bractwo ma w swoich szeregach także mutanty i roboty, co kiedyś było jeszcze nie do pomyślenia, gdyż ideologie "starego bractwa" głosiły niechęć do nie-ludzi. Obecnie Bractwo wzbogaciło się technologicznie, gdyż ukończyło z sukcesem prace nad Vertbirdami [maszyny latające Enklawy, przypominające helikopter ze śmigłami rozmieszczonymi symetrycznie po obu stronach kadłuba]. Prawi obywatele w zamian za ochronę i wynalazki dostarczali rekrutów i żywność, co nie zmieniło się do dziś.
Poniżej zamieszczam ciekawą historię Bractwa ze strony [link widoczny dla zalogowanych], opracowaną przez Blade'a.

27 Października 2077 roku - data, której żaden członek Bractwa Stali nie powinien zapomnieć. Wtedy to Kap. Maxson przeniósł się do bunkru rządowego w Lost Hills już po fali radioaktywności. Tutaj w spokoju mogliśmy zagłębić się w próbę wytworzenia naszego nowego domu. Aby przetrwać, podzieliliśmy naszą społeczność na dwie grupy - Rycerzy i Skrybów. Ci pierwsi, mogli, po odpowiednim wytrenowaniu zostać Paladynami. Skrybowie byli myślicielami i wynalazcami. To właśnie dzięki nim jesteśmy dziś tak zaawansowani technologicznie. Nie należy także zapominać o roli Rycerzy. Ich praca polegała na konstruowaniu urządzeń wcześniej wymyślonych przez Skrybów. Jednakże nasze społeczeństwo nie mogło funkcjonować bez obrońców. Bez kogoś, kto powstrzymałby nasilające się raidy dzikusów i bandytów. Tymi, których praca polegała na ochronie, byli Palladyni. Wspaniali wojownicy, weterani, wybierani spośród najlepszych Rycerzy.

W krótkim czasie nasza społeczność, zwana teraz Bractwem Stali nie mogła pogodzić się z faktem, iż gdzieś tam, w odległych obszarach pustynnych, umierają niewinni ludzie. Zazwyczaj nie chodziło tu tylko o tzw. zmysł przetrwania, lecz o pieniądze, broń i narkotyki. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy, że Bractwo weźmie sobie za cel ochranianie słabszych, którzy, nie dostosowani do panujących warunków ginęliby jak kaczki. Tak więc podwoiliśmy patrole, awansowaliśmy ludzi, oraz zawiązaliśmy porozumienie z handlarzami żywnością i wodą. Tylko dzięki temu przetrwaliśmy, gdyż nasze zapasy były już wyczerpane. Jako zapłatę, wręczaliśmy kupcom naszą bezcenną technologię. Ale jak to mówią: coś za coś. I dzięki temu osiągnęliśmy obustronne zadowolenie. Od tej pory karawany witaliśmy z otwartymi rękoma, ale tylko karawany. Nie ufaliśmy cudzoziemcom. Nie po zadziwiającym odkryciu Vree, naszej Scribe'ki. Wyjaśnię. Vree zrobiła sekcję jakiejś dziwnej formie życia. Jeden z naszych patroli natrafił na trupa czegoś, co było wielkie, zielone, i jak to trup - śmierdziało. Zakfalifikowano to później do gatunku super-mutantów. Byli nadzwyczajnie silni i wielcy (ok. 360 kg, 3 m wysokości). Vree odkryła, że są oni seryjnie produkowani w jakiejś kadzi wypełnionej wirusem zmieniającym ludzi w mutanty. Zaostrzyliśmy rygor - baliśmy się. Kiedy jednak wysłaliśmy naszego sierżanta do dziwnego miejsca na dalekim południu.

Nazywał się Sierżant D.Allen i nie powrócił z miejsca zwanego The Glow. Kilkakrotnie wysyłaliśmy tam ludzi na jego poszukiwanie, ale nigdy nie wracali. Wreszcie pewnego słonecznego poranka przyszedł do nas jakiś dziwny wędrowiec (z 13 na plecach). Twierdził, iż pochodzi z jednego z tych "przed wojennych schronów". Zastanowiło nas to. Z tego co słyszeliśmy Vault'ów pozostało niewiele. Cabbot stwierdził, iż należy dać chłopakowi szansę. Tak naprawdę, to mieliśmy prawie całkowitą pewność, że nie przejdzie próby, a jednak się zdecydowaliśmy. Nie wiem co nas napadło, ale jego dar przekonywania był wysoki. Miał przynieść raport znajdujący się najprawdopodobniej przy zmarłym sierżancie Allen'ie. Dziwnym trafem - powiodło mu się. Cabbot nie wiedział co zrobić, ale Starsi pozwolili wędrowcowi zostać Bratem Stali. Jako Initiate wiodło mu się doskonale. Szybko zadomawiał się u nas. Każdy go znał, a kilku było nawet jego przyjaciółmi (tak jak m.in. Jerry, który zdecydował się zostać Knight'em, a potem został Paladynem, ale to już inna historia). W każdym bądź razie zdobył naszą sympatię, kiedy zniszczył Vats w całkowicie opanowanej przez Super Mutanty Military Base. Nawet gen. Maxson był z niego dumny - pozwolił mu nawet włożyć unikalną Power Armor. Ha. Podrywał nawet naszego strażnika...ekhem...strażniczkę, chyba Vicky, albo jakoś tak. Już miał zostać Knigt'em, kiedy to wyruszył w legendarną już wyprawę do Katedry. Po zabiciu Mastera słuch po nim zaginął. Dziwne. Pytał się Rhombusa o możliwość zostania Paladynem, ale zniknął. Mógł to być jakiś wstrząs psychiczny, mógł też zginąć w wybuchu. Nasi informatorzy twierdzą jednak, że ruszył na północ i tam gdzieś założył jakąś małą, niezaawansowaną technicznie wioskę - Arroyo.



Zapomniane i upadłe frakcje
Strażnicy Enklawy, Roboty z Sierra Army Depot, Żołnierze Armii Mistrza, Dzieci Katedry... tak, tak, jeszcze paru z nich chodzi po tej ziemi! Co prawda ciężko ich znaleźć, ale patrole Bractwa i zeznania świadków świadczą o tym, że ani legendarny człowiek z Krypty, ani jego potomek nie zdołali wybić ich wszystkich. A więc strzeż się!

Oto opis kilku z nich i fragment ze strony [link widoczny dla zalogowanych]

Enklawa
"Była to skrajna pozostałość z polityki Stanów Zjednoczonych. Enklawa miała na celu zniszczenie wszystkich mutantów (czyli "wszystkich prócz nich") wirusem zwanym F.E.V." Poza tym, byli bardziej zaawansowani technologicznie, niż Bractwo Stali! Ich zbroje wspomagane były znacznie lepsze, a dzięki maszynom latającym [Vertibirdom] mieli przewagę w powietrzu. Główna placówka Enklawy była na otwartym morzu, kawałek od San Fransisco, jednak została wysadzona przez "wybrańca". Mieli jeszcze pare placówek na lądzie, takich jak legendarne Navarro, ale ich aktywność spadła praktycznie do zera, więc szybko o nich zapomniano.
Poniżej dwa linki, przedstawiające vertibirda:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Ciąg dalszy historii Bractwa opracowanej przez Blade'a:
Bliższe naszym czasom źródła twierdzą iż jego daleki potomek ruszył na poszukiwanie G.E.C.K'a, czyli Garden of Eden Creation Kit, który to miał "ocalić" wioskę i zbudować na jej miejscu nowe miasto. Kiedy przybył do naszej placówki w San Fran, nasz człowiek - Matt przekonał go do podróży do Navarro. Navarro było miejscem, gdzie tzw. Enklawa tankowała swe vertibird'y. Była to skrajna pozostałość z polityki Stanów Zjednoczonych. Enklawa miała na celu zniszczenie wszystkich mutantów (czyli "wszystkich prócz nich") wirusem zwanym F.E.V. W swoich "dążeniach do doskonałości" stworzyła także hybrydę Deathclawa. Był zadziwiająco mądry i szybko się uczył. Jednak jak to mówią sługa przerósł pana - Enklawa zaczęła się ich obawiać. W końcu, aby móc w spokoju (swej platformy wiertniczej) testować F.E.V. na ludziach, porwali mieszkańców z Vault 13 oraz Arroyo. Więc kiedy "Wybraniec" (bo tak nazywali go plemienni przyjaciele) oddał nam plany vertibirdów postanowił wyprawić się na platformę Enklawy. I...wygrał. Zadziwiające. Czy to tzw. więzy krwi, że zawsze wygrywali? Jednak kiedy nasz oddział poszukujący Świętego Granatu Ręcznego, spotkał go, ten stwierdził, iż wie gdzie szukać. Podążyliśmy w kierunku który wskazał i znaleźliśmy...w tym rzecz - nic nie znaleźliśmy. Mieliśmy wrócić i dać mu w ryja, ale go nie odnaleźliśmy. Tak więc trwamy w poszukiwaniu tego wspaniałego artefaktu. Wiemy jak wygląda, ale nic więcej. Jest wielu wrogów, którzy próbują nam w tym przeszkodzić, ale nie damy się!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Fallout PBF - RPG Strona Główna -> Baza Fallout - Holodyski Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
BBTech Template by © 2003-04 MDesign
Regulamin